Kategorie
Filmy

BumbleBee – czy warto poświęcić 2 godziny z życia na ten film?

Jestem fanem science fiction (z ang. fantastyka naukowa). Oglądam niemal wszystko z tej tematyki. No, może trochę omijam jakieś baśniowe klimaty. Ale generalnie to mój ulubiony gatunek filmowy.

Oczywiście od zawsze lubię serię Transformers. A który facet / chłopak / dzieciak nie lubi? Samochody zmieniające się w roboty i… odwrotnie. Istny odjazd. Ale – jak ze wszystkim – i tutaj można się najeść do syta i mieć już dość. Ja chyba mam.

Niejako z obowiązku odpaliłem na Netfliksie BumbleBee. Schemat transformerów zawsze jest taki sam: źli Decepticoni chcą zniszczyć Ziemię a dobre Autoboty z pomocą ludzi próbują im przeszkodzić. Zawsze trochę komicznie to wygląda, jak główni bohaterowie przeżywają upadki, uderzenia, wybuchy. W normalnym życiu można spaść ze schodów i zginąć, a w filmie… wiadomo. No ale oglądając serię Transformers trzeba się godzić na takie sceny i nie czepiać się “detali”. Bo inaczej seans nie miałby sensu.

Co podobało mi się w filmie BumbleBee? Kilka elementów:

  • Fajnie zarysowany jest bunt nastolatki, ból po stracie ojca i konflikt z matką głównej bohaterki. Niby klasyka, a jednak ciekawie pokazana.
  • Tytułowy BumbleBee ma kozacki… charakter. Z jednej strony delikatny i czuły, a z drugiej – waleczny jak mało który Autobot z Cybertronu. Miło się go ogląda w różnych sytuacjach.
  • Jedne z najlepszych scen (moim zdaniem) to te, w których sympatyczny robot zachowuje się komicznie, np. przez niezdarność demolując wnętrza domu.
  • Efekty specjalne w filmach z takim budżetem (ponad 100 milionów $) to już standard, więc nie ma co się rozpisywać. Miłe dla oka.

A co nie wyszło według mnie na plus tego filmu? Miedzy innymi:

  • Przeciętna gra aktorska. Dobrze spisuje się główna bohaterka (Hailee Steinfeld jako Charlie). Reszta bez szału. Nawet znany wrestler John Cena nie zrobił na mnie wrażenia.
  • Totalna schematyczność i przewidywalność. Wiem, czepiam się, bo przecież wszystkie filmy z tej serii są takie. W czym jednak problem, by czymś widza zaskoczyć? Tylko efekty i walka dobra ze złem? Trochę mało.

Podsumowując: czy polecam ten film? Generalnie: nie. Oczywiście dla fanów serii jest to pozycja obowiązkowa. Większość z nich najpewniej się zawiedzie, ale obejrzeć muszą. A dla nie-fana robo-aut będzie to niezbyt porywająca rozrywka. Jest mnóstwo dobrych filmów do obejrzenia na platformie Netflix czy HBO Go. Jeśli już je wszystkie obejrzałeś, to zobacz BumbleBee. A jeśli nie – to niech czeka w kolejce, bo nie jest to must see. Naprawdę nie jest.

Autor: Paweł Krzyworączka

Jestem właścicielem bloga krzyworaczka.pl.
Lubię sport. Więcej o mnie znajdziesz tutaj: krzyworaczka.pl/o-mnie

2 odpowiedzi na “BumbleBee – czy warto poświęcić 2 godziny z życia na ten film?”

Podczas premiery filmu, kiedy Bumbel się wkurzył, żeby ratować dziewczynę i światełka zapaliły mu się na czerwono, nasz młodszy syn krzyknął: “O, ma tryb wnerwiony!”. I tak narodził się kolejny rodzinny gryps. 😆

@Tata Alka,
taa, dobry gryps. U nas w rodzinie też różne teksty wchodzą do kanonu i już zostają. Potem przytaczamy je przy wielu okazjach i wspominamy 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *