Odpowiedź na tytułowe pytanie wydaje się prosta: tak, warto robić postanowienia, bo jest szansa, że coś tam zrealizujemy. Czy aby na pewno tak to powinno wyglądać? Dziś słów kilka planowaniu noworocznym.

Skąd się wzięło noworoczne planowanie?
Lubimy patrzeć na nasze życie z perspektywy danego roku. Mnóstwo osób zamyka swoje plany właśnie w obrębie tych 365 / 366 dni. Tak, przypominam, że raz na cztery lata mamy o jeden dzień więcej, bo wtedy akurat mam… urodziny 😉

Czy takie podejście ma sens? To zależy. I to od wielu czynników.
Tak naprawdę niewiele rzeczy zamyka się w obrębie roku kalendarzowego. Takim popularnym elementem, który teoretycznie nadaje się do planowania na każdy kolejny rok, są finanse. Dlaczego? Bo rozliczamy się z fiskusem corocznie. Czyli możemy łatwo porównywać nasze dochody rok do roku. Jeśli zatem w danym roku osiągnąłeś dochód na poziomie „x”, możesz zrobić na przyszły rok plan dojścia do np. „x + 10 %”. Choć lepszy taki plan niż żaden, to jednak jest on zbyt ogólny. W zasadzie to nawet nie plan, ale życzenie. A życzenie samo w sobie nic nie daje.
Uwielbiam planowanie długoterminowe. Dla mnie akurat planowanie zwiększania dochodów rok do roku nie ma większego sensu. Jasne, że daje to jakieś porównanie. Ale do mojego planowania się nie nadaje. Prowadząc biznes nie zastanawiam się, co się zmieni 1 stycznia, co nowego mam zrobić, jakie nowe plany odpalić. Mam strategie krótkoterminowe i długoterminowe, ale niemal nigdy nie są związane z przejściem na nowy rok. Przykładowo: planuję coś i daję sobie na realizację do 3 miesięcy od teraz. Zatem jaka jest szansa, że wypadnie to 31 grudnia czy 1 stycznia? Prawie żadna.

Mnóstwo osób robi plany noworoczne na szybko, chwilę przed Sylwestrem. Czasem wręcz spontanicznie. Nierzadko związane są z kacem (dosłownie i w przenośni), bo nie udało im się osiągnąć czegoś w mijającym roku i na szybko postanawiają, że w kolejnym roku już na 100 % musi się udać. Otóż nie musi i najczęściej się nie udaje…
Przykłady postanowień noworocznych
Postanowienia noworoczne mamy różnego rodzaju. W zasadzie z każdego możliwego obszaru. Oto kilka przykładów:
- schudnę;
- zacznę chodzić na siłownię, zacznę biegać, ćwiczyć z Ewą Chodakowską;
- rzucę palenie, picie;
- zacznę zdrowo się odżywiać;
- będę oszczędzać;
- zacznę poświęcać więcej czasu rodzinie;
- będę mniej pracował;
- nauczę się nowego języka obcego;
- rzucę pracę i otworzę firmę;
- znajdę lepiej płatną pracę na etacie;
- lepiej się zorganizuję, będę… planować (nie ma jak planować planowanie, nie?);
- będę regularnie się badać;
- zarobię dwa razy więcej niż w mijającym roku (a może 10 razy od razu?);
- zacznę czytać książki;
- wyrzucę telewizor (żartowałem – chyba nikt tego nie planuje; ja po prostu kiedyś przestałem oglądać TV i tak już zostało);
- zrobię w końcu te remonty w domu / mieszkaniu;
- będę punktualny! (jasne…);
- zacznę być asertywnym;
- napiszę książkę;
- zacznę wstawać wcześniej (hm, ale przydałoby się zacząć chodzić wcześniej spać, bo inaczej jak ma się to udać?);
- zrobię coś szalonego, np. skoczę na bungee;
- znajdę miłość mojego życia;
- będę robić każdego dnia coś nowego, czegoś nowego doświadczać (świetny pomysł!);
- muszę częściej podróżować;
- skończę toksyczną relację;
- codziennie zrobię minimum 10 tysięcy kroków (super!).
Większość powyższych postanowień łączy jedno: są trudne w realizacji. I większości z nas nie udaje się ich dotrzymywać, co tylko wzmaga frustrację.

Dlaczego nie udaje się dotrzymywać postanowień noworocznych?
Z wielu powodów, w tym m.in.:
- Postanowienia są najczęściej nie poparte konkretnym planem działania. Przykładowo: chcesz robić codziennie 10.000 kroków? Kup zatem opaskę lub zegarek sportowy; ustaw 10k na normę dzienną; powieś sobie kalendarz gdzieś w widocznym miejscu i codziennie wpisuj liczbę kroków. Bez oszukiwania, bez ściemniania.
- Pomysły często nie są realne. Przykładowo: chcesz mniej pracować, a jednocześnie jesteś na etapie budowania niezależności finansowej, masz małe dzieci i mnóstwo potrzeb. Jak niby chcesz teraz mniej pracować? Możesz pracować mądrzej, efektywniej, ale raczej mniej się nie uda.
- Bywa, że ktoś tak naprawdę nie jest przekonany do… własnego postanowienia. Chciałbyś niby rzucić palenie, ale najlepiej, żeby… samo się rzuciło. Nic się samo nie zrobi. Musisz być zmotywowany, bardzo czegoś chcieć i ułożyć plan działania – wtedy może się udać.
Planowanie zamiast postanowień
Moja rada jest prosta: zawsze wszystko, co istotne, planuj. I nie uzależniaj tego od zmiany jednej cyfry w dacie.
Oczywiście koniec roku to czas podsumowań i refleksji. Nie ma w tym niczego złego ani dziwnego. Są Święta, trochę wolnego, potem Sylwester. Spotykamy się z rodziną, przyjaciółmi, dyskutujemy, ale i mamy najczęściej trochę czasu dla siebie. Zatem jest kiedy podumać nad mijającym rokiem. Nie rzucaj jednak pustych postanowień na noworoczny wiatr, bo nic z tego nie wyjdzie. Zastanów się, co udało Ci się osiągnąć, w jakim miejscu jesteś obecnie. Wypisz, czego chcesz, jakie są Twoje marzenia. Z marzeń zrób cele. A z celów plany ogólne, a później szczegółowe. Przestań być gnuśnym marzycielem i zacznij być człowiekiem czynu. I goń za własnymi marzeniami a nie za cudzymi. Powodzenia.
Ludzie się śmieją, że niektórzy robią postanowienia noworoczne i wytrzymują zaledwie do połowy stycznia. Potem wszystko wraca po staremu. Mi się wydaje, że wszystko zależy od człowieka. Jeżeli ktoś jest konsekwentny i mu zależy, to rzuci palenie, zmniejszy ilość wypijanych piwek alkoholowych, zacznie ćwiczyć, itd. Zresztą wdrażanie zmian w życiu nie musi się rozpoczynać z nowym rokiem. Może być w każdym innym momencie roku. Ja wyciągnąłem z tego arta coś ciekawego dla siebie – mianowicie pomysł zwiększenia liczby kroków dziennie. Jeśli teraz jest to około 7000 kroków, to spróbuję zwiększyć to o tysiąc. Plan realny 🙂 A jak się uda to to może potem kolejne bariery ?
@Piotr-brat,
świetny pomysł z tymi krokami. Trzymam kciuki! Jasne, że realny plan. U mnie z krokami różnie bywa. Wiosna lato to nie schodzi średnia tygodniowa poniżej 10k (raczej 12k), bo biegam. Za to w zimie z kolei rzadko tygodniowa przekracza 10k (raczej 7-8k). Czasami w Krakowie taki smog, że najwyżej na bieżni mechanicznej mogę sobie pochodzić 🙁