Życzenia to taka tradycja. W Polsce szczególnie rozpowszechniona i hołubiona. Co ciekawe, ale i uciążliwe, ludzie w naszym kraju lubują się w tasiemcowych życzeniach, deklamowanych czasami wręcz na siłę. O co w tym chodzi?
Skąd ta tradycja życzeniowa?
Chyba nikt do końca nie wie, skąd wziął się ten zwyczaj. Wyczytałem gdzieś, że chodzi o dawną wiarę w moc słowa. Coś na tej zasadzie, że jeśli będę komuś życzył wielu dobrych rzeczy i wypowiem je na głos, to one się spełnią. Żeby to było takie proste…
Życzenia dostajemy dość często: na urodziny, imieniny, na Święta, na Nowy Rok, z okazji ślubu, urodzin… no, może nie naszych własnych. O ile nie można nikomu zabronić składania życzeń, to dziwne jest pewnego rodzaju wymuszanie ich składania. Dzieje się tak m.in. podczas dzielenia się opłatkiem na Wigilię. W zasadzie jesteśmy zmuszani do tego, żeby życzyć wszystkiego dobrego innym. I skoro ktoś trzepie litanię życzeń dla nas, to nie wypada powiedzieć krótko: „Najlepszego!”.
Dlaczego nie lubię życzeń?
Odpowiedź jest krótka: bo nie widzę ich sensu. A nie przepadam za robieniem rzeczy bez sensu i ogólnie tracenia czasu. Bo jaki sens ma życzenie komuś czegokolwiek? I czy ktokolwiek potrzebuje życzeń? Najczęściej poprzez złożenie życzeń lepiej się czuje tylko składający je. Bo co ma z nich obdarowany? Tylko czcze gadanie.
A do tego życzenia często są po prostu obłudne. Fajny komentarz znalazłem – wklejam go poniżej.

Jestem pewien, że i Ciebie coś podobnego w życiu spotkało. Co gorsza, zdarza się to nie tylko w pracy lub szkole, ale również na imprezach i spotkaniach rodzinnych. Wiesz, że ktoś Cię nie lubi i obgaduje za Twoimi plecami. Ale życzenia klepie z uśmiechem od ucha do ucha. Można się od tej słodyczy zrzygać.
Co zamiast życzeń?
Skoro życzenia nic w praktyce nie dają, co w zamian? Proste: czyny. Przykładowo:
- Zamiast składać komuś życzenia dużo zdrowia – po prostu pogadaj z nim o zdrowym stylu życia, odżywianiu, ruchu na świeżym powietrzu. Ba! Zrób więcej: idź z tym kimś na spacer, zaproś na przejażdżkę rowerową. Albo sprezentuj kijki do nordic walkingu i zaproponuj wspólne łażenie (hm, akurat w tym roku Mikołaj przywlókł mojej Gosi wypasione kijki decathlonowe ;-)). Kto wie, może zaszczepisz w nim nową pasję i faktycznie wpłyniesz na jego przyszłość i komfort życia.
- Zamiast życzyć wielu sukcesów – spytaj, co u niego, zainteresuj się nim. Niech Ci opowie, co mu się udało, jak mu się pracuje, jak działa jego firma. To sprawi mu o wiele większą radość niż puste słowa. A może jesteś w stanie pomóc mu w osiągnięciu tych sukcesów? Hm, na przykład wiesz, że ten ktoś planuje założyć firmę i spróbować sił w biznesie, a Ty akurat prowadzisz swoją od kilkunastu lat i masz spore doświadczenie. Podziel się nim. Ale nie na zasadzie mądrowania się. Raczej dużo słuchaj i radź wtedy, gdy ktoś o to prosi. Być może uda Ci się faktycznie mu pomóc, może będziesz miał swój mały udział w jego przyszłym sukcesie.
- Zamiast życzyć wiele uśmiechu i pogody ducha – zastanów się, skąd się bierze ów dobry nastrój i radość. Ano głównie ze spotkań z kimś, na kim nam zależy. Z kolei samotność i brak zrozumienia ze strony innych potrafi dobić człowieka. Wysil się zatem i znajdź czas dla tego kogoś. Nie tylko od święta. Przyjdź do niego, pogadaj, albo nawet posiedźcie w ciszy. Po prostu znajdź czas dla niego. Będzie to miało nieskończenie większą wartość od paplaniny, która nic nie wnosi i nic nie daje.
Przykłady można mnożyć, ale… szkoda czasu. Nawet pisząc teraz o życzeniach mam trochę wrażenie straty czasu. No, może nie do końca, bo raz to napiszę, a przez lata ileś osób to przeczyta i:
- poczuje, że nie jest sam / sama z takim myśleniem;
- zmieni nieco swój punkt widzenia na ten temat i zamiast skupiać się na gadaniu – przejdzie do czynów.
Na koniec
Życzę Ci (nomen omen), byś zastanowił się, czego by naprawdę chciała osoba, której chcesz złożyć życzenia. I spróbuj realnie pomóc tej osobie, jeśli Ci na niej zależy. A jeśli Ci nie zależy, to, do diabła, nie składaj obłudnych życzeń.
2 odpowiedzi na “Dlaczego nie lubię składania życzeń”
Ja też nie lubię składania życzeń, z paroma wyjątkami. Jeśli życzenia są rutynowe, klepane, powielane, to jest to strata czasu, dlatego staram się zawsze każde z nich uczynić indywidualnym, oryginalnym wyrazem mojej sympatii. W grupie znajomych byłem nawet kiedyś wykorzystywany do pisania życzeń, „bo tobie to tak fajnie wychodzi.”
Jeśli chodzi o ogólne okazje świąteczne, dla mnie wystarczy proste „Wesołych Świąt!” czy „Szczęśliwego Nowego Roku!” i „Wzajemnie!”. Takie sezonowe pozdrowienie. Po co się rozgadywać?
Wyjątkiem dla mnie są okazje indywidualne, jak urodziny czy rocznice ślubu, wyzdrowienia. Staram się często wykorzystywać je do rozmowy. Ostatnio np. dzwoniłem do serdecznego kolegi z ławki klasowej, z okazji jego urodzin a rozmowa między nami trwała przez jakieś 30 km (jechałem samochodem). Ta rozmowa była inspirująca, powspominaliśmy, pogadaliśmy o aktualnych sprawach. Podtrzymaliśmy nasze relacje. A okazją była pamięć o urodzinach.
Wielu moim znajomym sprawia przyjemność moja pamięć o ich urodzinach, więc wykorzystuję te okazje do sprawiania im przyjemności. Dla innych z kolei jest to obojętne (jak autorowi tego wpisu, o czym wiedziałem od dawna ale dopiero teraz wiem dokładniej, jakie przesłanki za tym stoją 😉 ), więc przestałem celebrować te okazje.
W składaniu i przyjmowaniu życzeń, jakkolwiek byśmy do tego osobiście nie podchodzili, nie należy zapominać o najważniejszym: intencji życzącego. Jeśli są szczerze życzliwe, nieuprzejmością było by je „olać”.
I jeszcze jedna ciekawostka odnośnie samej etymologii słowa „życzyć”. Jak mówi Słownik Etymologiczny, „życzyć” = „dawać do użycia” a więc, drogi Pawle, jeśli ktoś nam coś daje (życzy), zrobimy z tego (lub nie zrobimy) taki użytek, jaki będziemy (lub nie będziemy) chcieli zrobić.
Ach, jeszcze jedno: fajny wpis, trochę nietendencyjne podejście ale temat na czasie, dotyczy wielu ludzi! A gdyby tak przeprowadzić anonimową ankietę, ciekawe ilu z nas NAPRAWDĘ lubi składać / otrzymywać życzenia? Pozdrawiam! 😃
@Włodek,
dzięki za długi i treściwy komentarz.
No i piękne masz podejście, podoba mi się.
Sam kiedyś pisałem sporo wierszy na różne okazje, najczęściej Gosi, choć nie tylko (zdarzyło się nawet dla teściowej!). No ale wiersz to już nie życzenia, ino poezja 😉 Choć może zawierać życzenia, a i owszem.
Jasne, że niebanalne życzenia mają swoją wartość. Ale właśnie chyba nie jako same życzenia, ale jako ten wysiłek w nie włożony: przygotowanie rymowanki, nagranie filmiku, przygotowanie laurki. I to się zgadza z moim podejściem: gdy skupiamy się na kimś i poświęcamy mu czas, wtedy ma to swoją wartość.