Tydzień temu ukończyłem piąty bieg z cyklu Grad Prix Krakowa w biegach górskich edycja 2021. Czas na artykuł podsumowujący mój pierwszy udział w tego typu zawodach biegowych. Zapraszam Cię do lektury.
Czym jest GPK?
Jak sama sama nazwa wskazuje, Grad Prix Krakowa w biegach górskich to biegi po górkach. Ale nie gdzieś w górach wysokich, ale w samym Krakowie. A konkretnie w Lasku Wolskim (obok krakowskiego ogrodu zoologicznego). Tak, u nas też mamy porządne górki. Przekonał się o tym każdy, kto był w Lasku Wolskim obok ZOO na spacerze, pobiegać, pojeździć na rowerze, wziąć udział w Maratonie Rowerowym Lang Team, czy właśnie w biegu Grand Prix Krakowa w biegach górskich. Pod niektóre hopki lepiej podejść niż wbiec – tak jest stromo. A przy zbiegach mięśnie czworogłowe potrafią palić od hamowania, no chyba że ktoś umie zbiegać „na krechę”.
Można wziąć udział w biegach na różnych dystansach:
- „Przyjazna Trójka” na dystansie 3,7 km;
- „Tradycyjna Piątka”, czyli 5,7 km;
- „Ambitna Jedenastka” – 11,6 km;
- „Harda dwudziestka Trójka” – 23,2 km;
- oraz „Nordic Walking” na trasie 3,7 km.
Są oczywiście podziały na płeć i kategorie wiekowe, a także klasyfikacja drużynowa.
Wygląda to tak, że zapisujesz się na wybrany dystans (lub kilka, jeśli masz ochotę) i biegniesz w zawodach do pięciu razy. Czyli organizator ustalił 5 terminów biegów weekendowych, ale do wyniku końcowego liczą się 4 najlepsze Twoje wyniki. Zatem możesz nawet jeden raz w ogóle nie wziąć udziału, a wygrać całe zawody (tak zresztą niektórzy zwycięzcy zrobili).
Ze względu na pandemię covid-19, organizatorzy postawili na samodzielne bieganie. Nazwali to „GPK Individual Race”. Wygląda to tak, że masz do dyspozycji sobotę i niedzielę na przebiegnięcie w dogodnym dla Ciebie czasie / godzinie wybranego wcześniej dystansu. Jedni wolą pobiec w sobotę o 8 rano, a inni w niedzielę późnym wieczorem. Nie ma to znaczenia. Istotne jest to, by mieć aplikację biegową w smartfonie lub zegarek sportowy, aby zarejestrować swój bieg i później przesłać tzw. ślad organizatorowi. Warto dodać, że w trakcie dwóch z pięciu edycji GPK organizator zapewnił pomiar czasu (dostaliśmy numery z czipem). Pozostałe edycje wymagały samodzielności w pomiarze czasu na trasie.
Mój udział w GPK 2021
Nie specjalizuję się zupełnie w biegach górskich. W zasadzie biegam głównie po płaskim, czasem lekkie pagórki. Dałem się jednak namówić bratu na udział w GPK. A jako że biegam od kilku lat amatorsko, to postanowiłem zapisać się na „Ambitną Jedenastkę” (Piotr także na ten dystans).
Edycja #1: 23-24 stycznia 2021. Porażka.
Ze względu na krakowski smog, w zimie mało biegam na zewnątrz. Tej zimy było wręcz tragicznie ze smogiem, dlatego trenowałem na bieżni mechanicznej w domu. Bieżnia to fajna rzecz, ale nie zastąpi truptania na wolnym powietrzu. Efekt: przed pierwszą edycją GPK chyba tylko jeden raz biegałem na zewnątrz. Formy więc zbytniej nie miałem (delikatnie mówiąc). Piotr lepiej, bo sporo biegał, także w terenie.
Nasz udział w pierwszej edycji GPK opisałem krótko na blogu we wpisie opisującym buty z kolcami mojej produkcji. Nie był to udany występ. Główny powód: było bardzo ślisko (lód), a my nie mieliśmy odpowiednich butów na takie warunki. Ślizgaliśmy się okrutnie. Wynik: 1 godzina i 36 minut na dystansie 11,6 km. Porażka. Zbiegać się nie dało, schodziliśmy wolno bokiem trasy. Pod górę też ciężko, bo ledwo utrzymywaliśmy równowagę.
Nasz dystans ukończyło 105 osób (płci obojga, czyli „open”). Zająłem 87 miejsce, Piotr 86 (razem biegliśmy, ten sam czas).
Lubię miejsce / wynik określać procentowo. Co to znaczy? Powiedzmy, że w biegu bierze udział 100 osób, a ja jestem 45. Oznacza to 45 %, czyli nieco przed połową stawki. Gdyby w każdym biegu brała udział okrągła liczba osób (10, 100, 1000 itd.), wtedy nie byłoby problemu z analizą miejsca. W praktyce jednak tak się nie dzieje, a liczba biorących udział biegaczy i biegaczek nie jest okrągła. Zatem praktyczne jest wykonywanie prostego działania matematycznego (moje miejsce podzielone przez ilość startujących osób razy 100 %), by zorientować się, jak mi poszło. W tym przypadku: 87 / 105 * 100 % = 83 %. Oj, słabo.
Postanowiliśmy coś z tym zrobić. Jak już wspomniałem, uzbroiłem nasze buty biegowe w specjalne kolce. Wykonałem w nich trening: spisały się doskonale. W kolejny weekend pobiegliśmy z Piotrem treningowo trasę GPK i uzyskaliśmy czas o 20 minut lepszy niż poprzednio. Byliśmy zadowoleni i nie mogliśmy doczekać się kolejnych zawodów.
Edycja #2: 6-7 lutego 2021. Jest lepiej.
W lutowy weekend trasa znowu była oblodzona, ale tym razem byliśmy z Piotrem na to gotowi. Biegło nam się całkiem nieźle. Był mroźny dzień. Nie miałem jeszcze zbyt dobrej formy, raczej początki sezonu dla mnie.
Udało nam się wykręcić czas 1h 19m 12s. Tym razem zająłem 74 miejsce na 109, którzy ukończyli zawody. Dało to 68 %. Nie ukrywam, że marzyło mi się zejść poniżej 50 %, ale na razie nie było to realne.
Edycja #3: 20-21 lutego 2021. Poprawa.
Tym razem wystartowałem bez Piotra, bo miał pewne problemy z gnatami.
Aura zimowa, co widać na zdjęciu poniżej.

Poszło mi nieco lepiej niż 2 tygodnie wcześniej. Tym razem czas: 1h 17 45s. Warunki były dość trudne. Miałem kolce DIY, ale było sporo błota i śniegu, przez co kolce nie sprawdziły się zbyt dobrze w takich warunkach. Ale dały jakoś radę.

Zająłem 68 miejsce na 114 osób, co dało 60 %. Była poprawa i powody do lekkiego zadowolenia, ale do wymarzonych 50 % sporo jeszcze brakowało.
Edycja #4: 6-7 marca 2021. Najlepszy start.
Jest 7 marca. Prawie bez śniegu na trasie. Biegniemy razem z Piotrem. Tym razem już nie w butach z metalowymi kolcami, ale w typowych laczkach cross’owych (do biegania w terenie). Czułem się tego dnia bardzo dobrze, temperatura powietrza mi odpowiadała. W końcu założyłem krótkie spodenki, choć z wbudowanymi getrami, a na goleniach miałem wysokie skarpetki / ochraniacze.
Biegło mi się świetnie. Piotr miał deczko gorszy dzień i udało mi się trochę uciec mu w końcówce (generalnie szybciej biega ode mnie, choć trochę słabiej idzie mu na stromych zbiegach).
Osiągnąłem czas 1h 11m 55s. Zająłem 61 miejsce na 113 osób, czyli 54 %. Z każdym biegiem poprawiałem się do tej pory.
Edycja #5: 27-28 marca 2021. Słaby dzień.
Piąta edycja Grad Prix Krakowa w biegach górskich odbyła się wyjątkowo nie po dwóch, ale po trzech tygodniach od poprzedniej. Mieliśmy zatem trochę czasu na potrenowanie. Tym razem na miejsce treningu wybrałem moją okolicę: zrobiłem sobie długie kilkusetmetrowe podbiegi (mocny trening). Kilka dni później (tydzień przed GPK) Kuba Piech (trener biegowy – polecam) zorganizował na krakowskich Błoniach trening na 5 i 10 km z pomiarem czasu. Pobiegliśmy z Piotrem na 10 km. Były dość ciężkie warunki: silny wiatr. Piotr przebiegł poniżej 50 minut (49m 44s), a ja prawie 2 minuty za nim (51m 41s). To był jak dla mnie bardzo dobry czas. Mój rekord życiowy to 47m 40s, ale pod koniec sierpnia (1,5 roku temu) w dobrych warunkach pogodowych. A tutaj mieliśmy marzec i początki budowania formy, więc byłem zadowolony. Był to dobry prognostyk przed ostatnim etapem GPK.
27 marca znowu pobiegłem bez Piotra. Było ciepło (kilkanaście stopni), więc już krótkie spodenki i koszulka.
Czasem bywają słabsze dni. Tak po prostu. Ja taki miałem w tamtą marcową sobotę. Być może trochę za mocno wystartowałem, bo za bardzo chciałem uzyskać dobry wynik. Może było trochę zbyt ciepło i się przegrzałem. Nie zmienia to faktu, że to był mój najgorszy bieg w trakcie GPK 2021.
Formę miałem na 1h 10m – i chciałem właśnie zejść deczko poniżej tego czasu. Skończyło się na 1h 13m 39s. Nie byłem zadowolony. Ale cóż – bywa, życie. Zająłem 71 miejsce na 106 osób (67 %).
Końcowa klasyfikacja
Jak wcześniej wspomniałem, w GPK liczą się 4 najlepsze wyniki z 5 biegów. Zatem mój pierwszy nieudany występ odpadał. Tutaj są wyniki. Dzięki takiemu liczeniu punktów do wyniku końcowego, ostatecznie zająłem przyzwoite (jak dla mnie i na moje obecne możliwości) miejsce, a mianowicie:
- Open M (czyli mężczyźni bez podziału na wiek): 63 miejsce na 132 facetów, czyli 48 %;
- M40 (czyli mężczyźni w wieku 40-50 lat): 30 miejsce na 62 (48 %).
Zatem w klasyfikacji generalnej udało mi się osiągnąć planowane poniżej 50 %. Jak na pierwszy występ w biegach górskich (i jak na moją słabą formę „smogową”), jest naprawdę OK.
Podsumowanie
Co tu dużo mówić: złapałem bakcyla do biegania po górkach. Pamiętam, jak „wieki temu” trenowałem kolarstwo szosowe i nie lubiłem górek (byłem przyzwoitym sprinterem i torowcem). A na „starość” (czytaj: po 40-tce) polubiłem jazdę w terenie górzystym (na rowerze szosowym, ale i na góralu). Jeśli chodzi o bieganie, to w ogóle kiedyś nie lubiłem biegać. Grałem w piłkę nożną i uprawiałem inne sporty, które wymagały sprawności ruchowej, ale nie lubiłem biegów na dłuższym dystansie. Przed 40-stką zacząłem biegać rekreacyjnie / amatorsko. Najpierw krótkie dystanse, potem nawet półmaratony. Ale większość po płaskim terenie. I teraz przyszła kolejna zmiana: polubiłem trening i zawody w górzystym terenie.
Bieganie w terenie górzystym jest daleko inne od biegania po płaskim. Po pierwsze, najczęściej jest inna nawierzchnia. Większość z nas biega głównie po asfalcie i betonie, a w terenie najczęściej mamy ubitą ziemię czy szuter. Po drugie, wbieganie pod górki i zbieganie z nich aktywizuje różne mięśnie, które podczas biegania po płaskim po prostu się lenią. Nie dziw się, jeśli po raz pierwszy zrobisz mocny trening po górkach, a na drugi dzień poczujesz ból w zadku (mięśnie pośladkowe), a czworogłowe będą bolały, jak zlane kijem baseballowym. Po trzecie, w terenie mamy często niezbyt równą nawierzchnię (korzenie, kamienie, koleiny), a czasem jest też ślisko (śnieg, lód, błoto, woda). To powoduje, że Twoje ciało musi mocno się napracować przy stabilizacji. Krótko: bieganie w terenie i po górkach wszechstronnie rozwija nasze ciało.
Wracając do GPK. Mój najlepszy czas na dystansie 11,6 km w Lasku Wolskim to 1h 11m 55s. Myślę, że obecnie stać mnie na złamanie 1h 10m. Jednak moje marzenie, to złamać kiedyś godzinę. Czy jest to w moim zasięgu? Tak, choć bardziej chodzi o pytanie o koszty takiego wyniku. Na pewno muszę zrzucić kilka kilo. Nie mam obecnie nadwagi, ale 78 kg dla biegacza przy wzroście 180 cm to jednak trochę zbyt wiele. Ważąc 72-73 kg z automatu uzyskam kilka minut. Pozostały czas brakujący do zejścia poniżej jednej godziny musi oczywiście pochodzić z lepszej formy biegowej i lepszej techniki biegu (szczególnie zbiegów). Cóż, czas pokaże, czy mi się uda.
Polecam każdemu Grad Prix Krakowa w biegach górskich. Nie musisz być wytrawnym biegaczem, by spróbować swoich sił. Jest kilka dystansów, więc dopasujesz bieg pod własne możliwości.
W tym roku (przez pandemię covid-19), biegaliśmy raczej samotnie na trasie (ewentualnie np. w parach, jak ja z bratem). Tryb biegu indywidualnego ma swoje plusy (np. brak tłoku na trasie), ale przeważają minusy. Nic nie zastąpi atmosfery wspólnej zabawy biegowej. Mam nadzieję, że w 2022 roku pobiegniemy GPK już normalnie, czego Wam i sobie życzę.
Witaj Pawle,
Cieszę się złapałeś bakcyla na biegi górskie. Gratuluję.
Lasek Wolski jak najbardziej OK na treningi ale jak chcesz poczuć górskie klimaty to polecam cykl Perły Małopolski. W tym cyklu jest między innymi bieg w Skale 😀. Są też różne dystanse i biegi dla dzieci.
Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie. 😀
@Artur,
Tak, znam ten cykl. Zdaje się, że kilka lat temu pobiegłem w jednym odcinku, ale już nawet nie pamiętam, co, gdzie i kiedy 😉 Jasne, w końcu muszę cały cykl zaliczyć. Może w przyszłym roku.
Do zobaczenia – mam nadzieję, że niebawem.
Moje wrażenia z pierwszego udziału (zresztą niedokończonego) w GPK są mieszane. Bardzo fajny teren do treningu biegowego, ale zarazem bardzo wymagający. Nabawiłem się dolegliwości stóp, a potem kolan i przez to ostatnie zrezygnowałem z ostatniej edycji cyklu. Suma summarum nie żałuję, że wzięliśmy w tym udział, a wręcz przeciwnie. Uważam, iż każdy biegacz powinien w swoim cyklu treningowym uwzględnić bieganie po górkach. Staje się wtedy biegaczem bardziej uniwersalnym, czyli lepszym. Powrót na trasy GPK w przyszłym sezonie 2021/22? Jak najbardziej na tak. A na jakim dystansie, to się zobaczy.
@Piotr-brat,
Dla mnie także był to ciężki trening dla ciała. Może faktycznie skoczyliśmy na zbyt głęboką wodę. Choć w sumie nie biegaliśmy na maksa.
Zresztą to też mi się podoba w biegach górskich: urozmaicenie terenu, które sprawia, że cierpimy (pod górę) i nieco odpoczywamy (z górki). Dzięki temu na mecie nie umieram. Ale wycisk dla całego ciała jest. Zmobilizowało nas to także to większego skupienia się na treningu funkcjonalnym, rozciąganiu, rolowaniu, zwiększaniu zakresów, stabilizacji. Wyjdzie nam to na pewno na zdrowie.
A dystans za rok? Hm, zobaczymy. Podoba mi się jedenastka. Krótszy dystans to byłby sprint (a niestety nie zbiegamy zbyt szybko), z kolei na razie nie jestem gotowy na +20 km w szybkim tempie po tak trudnym terenie. Można zaryzykować i biegać dwa biegi w jeden weekend: w sobotę wcześnie rano trójkę, a w niedzielę po południu piątkę lub jedenastkę. Ale to chyba byłaby przesada. No nic, zobaczymy za rok.