Czy wpadła już w Twoje ręce jakaś książka graficzna? Nie, nie mówię tutaj o publikacji z zakresu np. grafiki komputerowej. Mówię o książce drukowanej, która przypomina komiks. No, w zasadzie to jest komiksem. Tylko takim dłuższym niż standardowo (choć i komiksy bywają długie, „książkowe”). Myślę, że takie książki są przyszłością, a rewolucja właśnie się zaczyna.
Jak dziś konsumujemy treści?
Żyjemy w erze pośpiechu i niecierpliwości. Wielu nawet zapowiadało śmierć druku na rzecz treści cyfrowych. Tak się jednak nie stało (i dobrze). Dalej wielu z nas lubi dotyk papieru. Jednak wydawnictwa drukowane nie mają teraz lekko, bo świat w ostatnich latach mocno się zmienił.
Większość z nas spędza wiele godzin dziennie przed ekranem: komputera, tabletu i smartfona. Czytamy, oglądamy filmy, słuchamy. Już dawno odkryto, że obraz jest wart więcej od słów (w sensie przekazu), a film robi często jeszcze lepszą robotę. Dlatego konsumujemy w Internecie treści graficzne i filmowe wręcz masowo.
No i mamy książki. Tradycyjne. Strona za stroną czysty tekst. Niestety dla wielu współczesnych odbiorców jest to forma zbyt, powiedzmy, nudna. Chcą czegoś innego. Czegoś, co będzie bardziej atrakcyjne wizualnie, będzie szybsze w konsumpcji.
Dochodzimy do clou (wymowa: klu – najważniejsza lub najciekawsza część czegoś) problemu: skoro dzisiejszy odbiorca rzadko sięga po tradycyjną książkę, ale lubi „szybkie” i atrakcyjne treści, to zaoferujmy mu – właśnie! – książkę graficzną! Celowo nie napisałem komiks, bo uważam, że są między nimi pewne różnice. Jakie? Moim zdaniem:
- Komiks jest raczej bardziej graficzny, czyli tekst stanowi mniejszość w stosunku do grafiki. W książce graficznej jest inaczej: tutaj mamy więcej tekstu.
- Komiks z reguły jest dość krótki, często wydawany w wielu odcinkach, czasem drukowany w czasopismach. Książka graficzna jest najczęściej o wiele dłuższa (choć nie zawsze) i wydawana „solo”.
- Komiksy najczęściej powstają jako… komiksy. Natomiast książka graficzna najczęściej jest przeróbką zwykłej książki lub ewentualnie filmu (oczywiście nie zawsze).
Różnice między komiksem a książką graficzną są czasami subtelne i być może z czasem zatrą się zupełnie, kto wie. Można spotkać termin „powieść graficzna”, ale wolę mówić ogólniej o „książce graficznej”, gdyż nie tylko powieści są w ten sposób wydawane.
Ale to przecież żadna nowość
To fakt: książka graficzna nie jest nowością. Po pierwsze dlatego, że niektóre komiksy moglibyśmy śmiało zaliczyć do tej grupy. Po drugie, sporo książek i filmów zostało już jakiś czas temu przerobionych na książkę graficzną.
Dlaczego zatem publikuję wpis na blogu wieszczący małą rewolucję w tym temacie? Bo uważam, że jesteśmy w przededniu wybuchu mody, trendu w książkach graficznych. Pewnego rodzaju motorem napędowym do zmian może okazać się publikacja: „Sapiens. Opowieść graficzna” (Autorzy: Yuval Noah Harari, David Vandermeulen, Daniel Casanave). Harari zrobił wielką furorę swoim dziełem o losach gatunku ludzkiego (polecam!). Wydanie jej w formie graficznej uważam za absolutny strzał w dziesiątkę. Dzięki temu o wiele więcej osób pozna to dzieło, ale i dotrze do młodszych czytelników. Mój 10-letni syn nie jest przecież gotowy na oryginał, a okazuje się, że wersję graficzną czyta z przyjemnością (inna sprawa, że jest maniakiem komiksowym).
Co nas czeka
Myślę, że niebawem nastąpi prawdziwy wysyp książek graficznych. Najczęściej powieści, ale i biografii czy nawet poradników. Będą głównie przerabiane istniejące książki, często filmy czy seriale, ale także pojawią się zupełnie nowe książki komiksowe (że je tak określę).
Polacy mało czytają. Naprawdę mało. Szkoda. Książki graficzne mogą sporo zmienić w tym temacie. Bo powiedzenie „przeczytałem w tym roku 10 komiksów” dla wielu jest śmiechu warte i nie ma się czym chwalić. Ale „książka graficzna” to bardziej książka niż komiks (a przynajmniej tak można dla lepszego samopoczucia pomyśleć). Ciekawe, jak za kilka lat będą wyglądały statystyki czytelnictwa w Polsce. Oby książki graficzne były dobrym impulsem dla nas wszystkich, by więcej czytać w ogóle.
A jaka jest Twoja opinia w tym temacie?
Pawle, komiks to komiks i kropka. Dla lepszego samopoczucia możesz je nazywać „książką graficzną”. 🙂 Już za moich młodzieńczych czasów zdarzały się rozbudowane „księgi komiksowe”, można by tu wymienić świetną sagę Thorgala czy też genialny tom „Szninkiel”, oba autorstwa „naszego” Rosińskiego.
Ale od początku… komiksem zafascynowany jestem od dzieciństwa, kiedy w „Świecie Młodych” ukazywały się odcinki „Kleksa”, „Kajka i Kokosza” czy „Binio Billa”.
Potem, w wieku 10 lat zacząłem sam rysować komiksy (i nawet paręnaście egzemplarzy do dzisiaj się zachowało, dla dzieci 😉 ).
Śmiem twierdzić, że komiks / książka graficzna przeżywa swój renesans niezmiennie i cyklicznie, wciąż od nowa. Czy akurat w najbliższej przyszłości czeka nas jakiś szczególny boom? Trudno mi ocenić.
Dobrze napisany (i narysowany) komiks czyta mi się jak film. Tu wymienię jeden z moich faworytów – „Rork. Fragmenty”. Czytałem to po raz pierwszy jakieś 30 lat temu (tak, tak!) i nastrój tej opowieści tak długo we mnie pozostał, że w ub. roku musiałem sobie go kupić i przekonać się, czy to zauroczenie było uzasadnione. Fenomenalna „książka graficzna”! 😉
Komiksy rozwinęły we mnie szczególną „filmową” wrażliwość i umiejętność opowiadania historii, co wykorzystuję do dziś zawodowo. Przykład: dla największego polskiego producenta drobiu robiłem ofertę na system naważania i segregacji gęsich tuszek. Zastanawiałem się, jak mam mu przedstawić tę koncepcję i narysowałem mu w Corelu… historię gęsich tuszek, od momentu zrzutu z haków do zapakowania w karton. Zadziałało. 😀 Pozdrawiam! 👍