Staram się nie nadawać wpisom o filmach na blogu tak jednoznacznych tytułów, ale tutaj nie mogłem się powstrzymać przed takim nędznym rymem. Bo film ów, cóż, kiepski jest. Po prostu. Odpaliłem Netflix, obejrzałem i nie wrócę do tego.
Kolejna postapokalipsa
Od dość dawna mamy wręcz modę na filmy postapokaliptyczne. Podejście do tego tematu bywa przeróżne: od zombi, przez różne potwory, skończywszy na cyborgach z przyszłości. Tym razem wybór reżysera (Mattson Tomlin) padł na androidy.
Schemat mamy dość prosty. Jest niedaleka przyszłość, a raczej świat alternatywny do naszego. Dlaczego alternatywna rzeczywistość? Bo mamy humanoidalne roboty wyglądające zupełnie jak ludzie, a jednocześnie świat jakby obecny: zwykłe auta, komórki, domy itd. Podobnie było w recenzowanej przeze mnie Erotice 2022. „Matka / android” to film budżetowy, więc najpewniej brakło kasy na „fajerwerki”.
Androidy oglądamy tylko w jednej roli: pomocy domowych.
Główna bohaterka Georgia (w tej roli Chloë Grace Moretz – wypadła dobrze) dowiaduje się, że jest w ciąży i ma mętlik w głowie, co dalej robić. Zaduma nie trwa długo, bo oto właśnie zaczyna się apokalipsa: w jednej chwili androidy z łagodnych i wręcz pierdołowatych popychadeł domowych stają się mordercami. Prawdopodobnie większość ludzkości zostaje zabita, choć tak naprawdę nie mamy co do tego pewności. Ano właśnie: chaos fabularny to drugie imię tego filmu. Reżyser nie raczył wytłumaczyć nam, jak w ogóle doszło do buntu robotów. A film jest obrazem podróży dwójki bohaterów – Georgii i jej faceta Sama (Algee Smith – przeciętne aktorstwo) przez Stany Zjednoczone. W większości widzimy… las. Nie wiem, ile kosztował ten film, ale oszczędzano chyba na wszystkim.
Kilka plusów – reszta na minus
Żeby nie było, że film jest od A do Z do bani. Jest kilka dobrych elementów. Sam pomysł (scenariusz) jest ciekawy, ale myślę, że kompletnie został skopany. Dość fajne są androidy. Szybko biegające „zombidroidy” mogą się podobać. Sceny w pomieszczeniach, gdy Georgia próbuje uwolnić Sama, są mroczne i z dreszczykiem.
Ciekawie pokazano drogę, jaką przeszła Georgia: od młodej dziewczyny, która nie wie co zrobić z zaskakującą ciążą, przez wilczycę walczącą o życie dziecka, skończywszy na dojrzałej kobiecie, której pęka serce, gdy… nie będę spoilerował. Tak naprawdę Chloë Grace Moretz jest najjaśniejszym punktem tego obrazu. Nie ratuje go, ale w jakiś sposób nieco ozdabia. I trochę mniej się żałuje tych blisko dwóch godzin wyjętych z życia.
Niestety minusów jest znacznie więcej. Słabe jest niemal wszystko. Reżyseria – jeden wielki chaos. Fabuła – rwana. Postacie – bez dobrego zarysowania (poza główną bohaterką). Efekty specjalne – w zasadzie brak. Tempo – nie ma go. Świat postapokaliptyczny – prawie wcale nie pokazany. Muzyka – nie wiem nawet, czy jakaś była; a jeśli tak, to wyleciała drugim uchem bez echa.
Szkoda czasu
Podsumowując: nie oglądaj. Ja akurat łykam niemal wszystko z tej tematyki, więc nie mogłem sobie odmówić. Żałuję jednak straconego czasu. Film jest po prostu słaby. Chloë Grace Moretz i ostatnie dobre kilka minut tego nie zmienią. Są lepsze filmy na Netfliksie.
0 komentarzy