Jak ten czas szybko leci – aż chce się powiedzieć. Pamiętam jak dziś pierwszy wpis, w którym wspomniałem, że pierwotnie planowałem zacząć prowadzić niniejszego bloga około 2030 roku. Jednak zacząłem 10 lat wcześniej. I uważam, że to była dobra decyzja. Dobra z kilku powodów. Najważniejsze z nich to:
- Okazało się, że udaje mi się znaleźć czas na wpisy na blogu.
- Sprawia mi to dużą frajdę.
Pierwsze pół roku mojego bloga osobistego krzyworaczka.pl uważam za bardzo udane. Ale, ale: porozmawiajmy chwilę o suchych faktach / liczbach.
Wędrówka od zera
Wiadomo: każdy serwis internetowy kiedyś startuje. Od zera. Za mój start można uznać wpis na Facebooku, informujący o rozpoczęciu blogowania. Stało się to wieczorem 13 czerwca 2020 roku. Dziś mamy 19 grudnia, czyli kilka dni temu blog obchodził swoją szóstą miesięcznicę (miesięcznice jakoś średnio mi się kojarzą, więc może nazwijmy to półroczem).
Zobaczmy, jak wygląda wykres odwiedzin na blogu.
20 artykułów w 26 tygodni
20 wpisów na blogu, w tym 19 moich i 1 mojego brata Piotra. W zamyśle ten blog ma być blogiem nie tylko osobistym, ale i rodzinnym. Na razie moja Gosia i dzieci nie kwapią się (pomimo mojego namawiania, co jakiś czas) do napisania czegokolwiek, ale brat znalazł chwilę czasu. Zobaczymy co przyszłość pokaże.
Udało się popełniać niespełna jeden wpis na tydzień. Chciałbym dojść do jednego tygodniowo i myślę, że to się uda (pomimo natłoku zajęć). Będzie to wtedy około 50 wpisów rocznie. Docelowo marzy mi się 100 wpisów rocznie, ale to za kilka lat, gdy będę miał nieco więcej czasu.
Wejścia z Facebooka i z wyszukiwarki Google
Nie promuję niemal wcale bloga. Jedyną formą, którą można uznać za promocję, jest informowanie na moim wall-u na Facebooku o każdym nowym wpisie. Jeden raz. I tyle. Nic więcej nie robię na razie.
Drugie źródło odwiedzin to wyszukiwarka Google. Myślę, że wejścia z Gugla będą stanowiły coraz większy procent odwiedzin, ale na tę chwilę FB i Gogiel mają niemal równo po 50 % udziału.
Czego ludzie szukają?
Ciekawych danych dostarcza Google Search Console. Spójrz na poniższy wykres.
W zasadzie do października 2020, czyli przez pierwsze 3,5 miesiąca działania, mój blog dla wyszukiwarki prawie nie istniał: wejść z wyników wyszukiwania niemal nie było wcale. A później Google mnie polubiło i zaczęła się zabawa. Oczywiście na razie jest to malutka skala, ale wykres pokazuje wyraźnie, że coś pozytywnego się dzieje.
A na jakie frazy kluczowe wchodzą odwiedzający? Zobaczmy poniżej.
Nie dziwi mnie to. Netflix przechodzi prawdziwy rozkwit, a ja go lubię, filmy oglądam i czasem recenzuję. Są więc i wejścia. Trochę może martwić, że inne wpisy mają znikomy udział w ruchu na blogu, a dominują wpisy filmowe. Cóż, może z czasem to się nieco zmieni (liczę na to).
Dodam jeszcze, że większość wejść (blisko 3/4) następuję ze smartfonów, pozostała 1/4 to komputery, a kilka procent – tablety. Też nic dziwnego: wielu z nas konsumuje treści cyfrowe właśnie na telefonie. Od razu dodam, że o ile szukanie czegoś na ekranie smartfona czasem ma sens, to oglądanie filmów – odradzam. Szkoda oczu. Wybierz większy ekran, najlepiej duży monitor komputerowy lub telewizor (najlepiej smartTV).
Progres wejść na bloga
Zobaczmy jeszcze jedną statystykę: progresję wejść na mojego bloga osobistego. Na razie liczby są małe, ale rozwój cieszy oko. Spójrz poniżej.
Porównując pierwsze trzy miesiące istnienia bloga do kolejnych trzech, widać wzrost odwiedzin o blisko 80 %. Nieco spadła liczba sesji na użytkownika i wzrósł współczynnik odrzuceń, co nie dziwi. Dlaczego? Ano wejścia z Google robią swoje. Jak łatwo się domyślić, wejścia z FB to głównie moi znajomi, więc są bardziej “łaskawi” dla mnie. A wejścia z wyszukiwarki to obce osoby, które z szybkością błyskawicy szukają po Internecie różnych informacji, szybko przeglądają strony i uciekają.
Spójrzmy jeszcze, jak wygląda porównanie dwóch ostatnich miesięcy.
Cały czas jest wzrost ponad 50 % miesiąc do miesiąca. Oby tak dalej.
Podsumowanie i plany na przyszłość
Pierwsze pół roku istnienia bloga to stopniowy, powolny rozwój. Przybywa dość regularnie wpisów, pojawiają się kolejni odwiedzający. Wejść z wyszukiwarki Google jest coraz więcej i nie mam wątpliwości, że to ona niebawem stanie się dominującym źródłem użytkowników serwisu.
Planuję tę tendencję wzrostową utrzymać. Przypomnę, że tego bloga prowadzę hobbystycznie, bez ciśnienia na cokolwiek. Nie robię żadnych targetów wejść. Po prostu robię swoje i obserwuję efekty. Sprawia mi to satysfakcję i to uważam za najważniejsze.
Wpisy związane z filmami netfliksowymi dają najwięcej wejść. Cieszy mnie to, choć wolałbym, żeby więcej odwiedzin miały inne artykuły – na przykład te o bieganiu czy odżywianiu. Ale wszystko w swoim czasie. Jest teraz czas Netfliksa, to niech i u mnie dominuje. Nie będę z tym walczył. Choć chyba też nie będę tego jakoś specjalnie wykorzystywał, w sensie nie planuję inwazji wpisów filmowych. Chcę utrzymywać swoistą równowagę między kategoriami wpisów. Pewnego rodzaju ideałem byłaby podobna liczbowa i naprzemienna tematyka recenzji: filmów, książek i muzyki. Zobaczymy, jak mi się to uda. Choć i tutaj nie mam zamiaru jakoś się ograniczać i sztywno trzymać jakichś zasad; jeśli będę miał ochotę na trzy recenzje filmów lub książek z rzędu, to tak będzie.
Na razie procentowo wzrost odwiedzin na blogu robi wrażenie. Ale tylko procentowo. Liczby bezwzględne wyglądają skromnie: obecnie mojego bloga odwiedza statystycznie 7-8 osób dziennie. Czyli bardzo mało. O ilu odwiedzinach marzę? Hm, sam nie wiem. Chyba tysiąc dziennie byłoby czymś wspaniałym, a 3000 uu (unikalnych użytkowników) na dobę to wręcz mój szklany sufit (nawet nie śmiem myśleć o większych liczbach). Dałoby to około miliona wejść na rok. Efekt: mój blog miałby zauważalny wpływ na życie ludzi w Polsce. Malutki, ale zauważalny. Miałbym jakiś wpływ na ileś osób. Chciałbym pozytywnie inspirować innych do rozwijania pasji, poznawania świata, poszerzania horyzontów, polepszania życia. Ale nie robię z tego wielkiej akcji, szumu, nie podniecam się. Po prostu piszę bloga. Dla siebie. Dla Ciebie. Dla innych. Tyle.
7 odpowiedzi na “Pierwsze 6 miesięcy życia bloga – statystyki , podsumowanie, wnioski”
[…] wpisie analizującym pierwsze 6 miesięcy życia bloga pokazywałem wykres, na którym wejścia z Facebooka i z wyszukiwarki Google były niemal […]
masz lepsze efekty w pół roku niż ja w 2 lata. ale ja pisałem 1 post miesięcznie i dopiero teraz przeszedłem na pisanie 1 post tygodniowo…
na pewno tu jeszcze wpadnę! pozdrawiam!
@Kacper137,
No teraz to widzę, że atakujesz gęsto wpisami. Tak trzymaj. Oby weny wystarczyło.
U mnie z tematami wpisów nie ma problemu. Wybrałem taką tematykę bloga, która w pełni mi odpowiada, z którą się identyfikuję, dla której mam mnóstwo tematów – z przeszłości i na bieżąco. W zasadzie z samych filmów, które na bieżąco oglądam, można by robić minimum jeden wpis tygodniowo. Do tego recenzje książek – tutaj trochę kuleję ostatnio i czytam tylko przed spaniem; wychodzi pewnie jedna na dwa – trzy tygodnie. A muzyka? Tutaj jest ocean. Co tydzień robimy wycieczki rodzinne, więc i tematów takich nie brakuje. Poza tym, piszę na tematy sportowe, żywieniowe, a będą też typowo lajfstajlowe. Krótko: brakuje mi tylko czasu na pisanie, bo tematów jest tyle, że mógłbym pisać po kilka razy dziennie.
Plan jest taki, by – jak mój brat napisał – ten blog “pozostał na zawsze, ciągle się rozwijając”. Niesamowicie będzie patrzyć na niego za rok, dwa, 5, 10, 20 lat…
Cześć, Pawle!
Jak na razie pozytywnie zainspirowałeś mnie do trzech rzeczy:
1. Wykupienia abonamentu Netfliksa (artykuł https://krzyworaczka.pl/netflix-seriale-i-filmy-dlaczego-oplacam-abonament )
Uważam, że cena abonamentu – od 34 zł do 52 zł za miesiąc – jest tera-atrakcyjna, w odniesieniu do korzyści. Pod wpływem artykułu zdecydowałem się na okres próbny i wpadłem. Dzieci i żona też zyskały.
2. Odwiedzenia Lasu Bronaczowa (https://krzyworaczka.pl/las-bronaczowa ).
W poprzednim życiu (przed marcem 2020) bardzo dużo jeździłem i każda wskazówka do odwiedzenia atrakcji przyrodniczych jest dla mnie na wagę złota.
3. Przypomniałeś, jak fajne są grypsy rodzinne, które trafiają do legend pokoleniowych, przekazywanych później na wnuki i prawnuki, np. przy oglądaniu kolejnego Transformera (https://krzyworaczka.pl/bumblebee-film-opinia ) 😉
Tak, że nie jest źle, jak na pierwsze półrocze istnienia bloga. 👍
Zapewne takich mini inspiracji jest więcej u pozostałych Czytelników, a zapewne pojawią się wkrótce (o ile już się nie pojawiły) mega-inspiracje (np. do pisania bloga z pasji dzielenia się sobą).
Życzę dalszych sukcesów, będę śledził (i czasem komentował) kolejne wpisy. No i mam nadzieję, że umieszczenie linków w tym komentarzu nie jest ‘faux pas’ tym bardziej, że linkuję do Twojego bloga…
@Włodek,
Noo, super, że podążasz śladami “moich” lasów. Przy okazji: ostatnio już trzy razy byliśmy w Lesie Zabierzowskim (opiszę go niebawem). Super, polecam.
Tak, moim celem jest inspirowanie innych. Nie ukrywam tego. Uważam, że każdy, kto ma coś ciekawego do powiedzenia, powinien się tym dzielić. Nie nachalnie, nie na siłę. Po prostu wyrażać się na różne sposoby, a zainteresowani sami usłyszą ów głos. No, może czasem trzeba owemu głosowi dopomóc, bo wielu już było takich, którzy zostali zapomniani zanim ktokolwiek o nich usłyszał.
Najważniejsze, żeby blog cały czas się rozwijał. Niby banalne, ale nie banalne. Niestety obserwowałem i cały czas obserwuję wiele blogów o różnej tematyce, które wygasają. Ich właściciele rozpoczynają z wielką energią, publikując nawet kilka wpisów na tydzień. Potem jest raz tygodniowo, raz w miesiącu, co pół roku wpis… Aż w końcu wisi blog wymarły i domena wygasa. Może ci ludzie nie mają już czasu na pisanie, ale bardziej prawdopodobne że im się nie chce. Pierwotny zapał uleciał w kosmos. Oprócz odrobiny chęci i czasu chyba jeszcze ważniejsze jest mieć o czym pisać, czyli pisać z pasji, a nie z obowiązku. Mam nadzieję, że nasz blog nie będzie efemerydą i pozostanie na zawsze, ciągle się rozwijając. Może nie szybko, ale stale i niezmiennie.
@Piotr-brat,
Zgadza się: większość blogów to krótkie historie. A szkoda, bo wiele osób ma fajne tematy do opowiedzenia. No ale blog to pewien obowiązek, zobowiązanie, strategia i konsekwencja. Wielu z nas tego brakuje. Stąd porzucanie blogów (choć oczywiście powodów jest więcej).
“pozostanie na zawsze, ciągle się rozwijając” – tych słów będę się trzymał.