Każdy z nas ma w duszy swoje własne struny. Gdy trafiamy na TEN utwór muzyczny, po prostu zestraja się z nami. Jest to wspaniały stan. A co się dzieje, gdy trafimy na zespół, który tworzy muzykę dosłownie uszytą pod nas? Wtedy jesteśmy w muzycznym raju.
Pamiętam jak dziś ten dzień, gdy pierwszy raz usłyszałem Pro-Pain. To była miłość od pierwszych dźwięków. Usłyszałem „Pound For Pound” i odpłynąłem. Był 1992 rok, miałem 16 lat. Wiedziałem, że „propan” zostanie ze mną na zawsze. „Foul Taste of Freedom” zmiażdżył mnie.

Dlaczego pierwsza płyta jest najlepsza?
Często jest tak, że pierwsza płyta danej kapeli okazuje się być jej najlepszą. Oczywiście nie zawsze tak jest: czasami początki są nieokrzesane, a dopiero później mamy diament. Jak to możliwe, że pierwsza płyta bywa prawdziwą bombą atomową? Mam na to pewną teorię. Myślę, że pierwsza płyta często ma w sobie ogień i energię związaną z utworzeniem grupy. Zbiera się kilka osób. Mają różne pomysły, różne charaktery, ale wspólną wizję. Ten zapał i pomysły przelewają na zestaw utworów, które tworzą ową płytę. I właśnie ten skumulowany pomysł, żywioł, kreacja sprawiają, że każdy utwór na krążku jest magiczny. Nie ma wypełniaczy, nie ma komercji, nie ma dziadostwa. Jest czysty duch muzyczny.
Właśnie tak czuję pierwszą płytę Pro-Pain’u. Oczywiście uwielbiam ich kolejne albumy, ale to „ohydny smak wolności” uważam za ideał. Jeśli miałbym określić jednym słowem tę płytę, byłaby to: energia. W muzyce, rytmie, wokalu, tekstach. We wszystkim.
Kilkanaście doskonałości
Na płacie znalazło się 13 utworów. Później dodano dwa dodatkowe: „Take It Back (Lost Track)” oraz „Pound For Pound (Remix)” [Bonus Track].
Oto tytuły:
- Foul Taste Of Freedom
- Death On The Dance Floor
- Murder 101
- Pound For Pound
- Every Good Boy Does Fine
- Death Goes On
- Rawhead
- The Stench Of Piss
- Picture This
- Iraqnophobia
- Johnny Black
- Lesson Learned
- God Only Knows
Przesłuchałem „Foul Taste of Freedom” setki razy. Należy najpewniej do 10 albumów, które wsunąłem największą liczbę razy (gdzieś obok „Arise” Sepultury).
Wysłuchaj i Ty.
Byłem dwukrotnie na koncercie Pro-Pain’u. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane pomachać łbem pod sceną, na której Gary Meskil z kolesiami wymiatają.
Często mówi się o Pro-Pain’ie, jako bardzo niedocenianej kapeli (z ang. the most underrated band). Bo grupa świetna, a mało popularna. Koncerty organizują w małych klubach zamiast na stadionach. Dla mnie to lepiej, bo wolę klimat małych koncertów. Ale dla muzyków (w sensie finansowym) słabo.
Ta muzyka oczywiście nie jest dla każdego. Tak jak pisałem na początku: muzyka musi zgrać się z naszym JA. Moimi kapelami życia są trzy bardzo różniące się od siebie: Sepultura, AC/DC i właśnie Pro-Pain.
A w Twojej duszy co gra? Jaki zespół sprawia, że całe Twoje ciało krzyczy „to jest to!”?
Pro Pain jest poprostu idealny pod względem muzycznym, wizualnym logicznym technicznym przekazem energetycznym pier….ciem. Hehe Jarosław 1978 Lubelskie .
@Jarosław,
Ciężko to lepiej ująć. Amen!